Strażniczka Texasu melduje wykonanie zadania! Pierwszy rok au-pair zakończony sukcesem! Pora na drugi!
Pomyślałam, ze dobrze by było gdybym podsumowała swój pierwszy rok pobytu w Stanach Zjednoczonych na blogu. W sumie to wypadałoby... ;)
Nigdy nie będę żałowała decyzji o wyjeździe! Program au-pair to niesamowite przeżycie! Nauka języka, zwiedzanie, poznawanie ludzi z całego świata, poznawanie amerykańskiej kultury od środka to tylko kilka z plusów tego programu.
Żeby nie przedłużać... mój rok był wspaniały...
Chciałabym powiedzieć, że była to zasługa mojej host rodziny... niestety tak nie było. Piękno tego roku zawdzięczam tylko znajomym, przyjaciołom, chłopakowi i sobie, że pomimo przeciwności losu zawsze znajdowałam pozytyw sytuacji. Z dziećmi tworzyliśmy zgodny team. Z host rodzicami zaledwie rozmawiałam. Amerykanie, szczególnie w Virginii, gdzie mieszkałam są bardzo zapracowani. Nie było rodzinnej atmosfery. Każdą wolną chwilę wykorzystywałam nie po to, żeby z nimi się zaprzyjaźnić... tylko po to by wykorzystać te 365 dni na maxa! Homesick - czyli okres czasu, kiedy płaczesz w poduszkę bo tęsknisz za rodziną miałam średnio co 2-3 miesiące. Zwłaszcza w Święta było ciężko. Wigilię i Boże Narodzenie całe przepłakałam. To w końcu moje ulubione święta. I choć nie dałam po sobie tego poznać pod koniec pobytu odliczałam już dni do wylotu do nowej rodzinki.
Co zmienił pierwszy rok w USA?
1. Nauczyłam się jak używać snapchata.
2. Nauczyłam się jak prowadzić auto z automatyczną skrzynią biegów.
3. Mój język z poziomu średnio-zaawansowanego wskoczył na poziom zaawansowany.
4. Stałam się bardziej samodzielna. Nikt mi nie pomógł, kiedy musiałam otworzyć konto bankowe, zapisać się do szkoły czy zdać prawo jazdy czy też załatwić milion innych rzeczy.
5. Nauczyłam się żyć z tęsknotą. (dla przyszłych au-pair... jeśli łapie Cię homesick, idź gdzieś, zrób coś, żeby odciągnąć myśli, postaraj się, żeby Twój mózg był czymś zajęty: film, książka, kino, kawa ze znajomymi, zabawa z host dziećmi, etc.)
6. Nauczyłam się również żegnać z ludźmi, jest mi łatwiej teraz, kiedy "tracę" ludzi w moim życiu. Strasznie to brzmi, wiem o tym, ale pamiętam, jak pierwsza au-pair z sąsiedztwa wyjechała płakałam i byłam smutna 3 dni. Teraz kiedy ktoś wyjeżdża mówię mu do widzenia i życie toczy się dalej.
Drugi rok zaczął się łagodniej niż pierwszy. W pierwszym roku zaadoptowanie się do nowej sytuacji zajęło mi bite 3 miesiące. Nie mogłam się odnaleźć na początku. Teraz jest o wiele łatwiej.
Dzisiaj mija tydzień od kiedy jestem u nowej rodzinki. Przypomnę tylko, że znajduje się teraz w San Antonio w Teksasie. Jest to wojskowa rodzina z dwoma córkami, 8 i 13 lat. Mają 3 psy i dwa konie. I ten tydzień tutaj z nimi dał mi więcej radości niż cały rok z moją poprzednią rodzinką. Są mega wyluzowani, śmieszni, otwarci i nadajemy na tych samych falach. Bardzo się bałam tego Teksasu... ale jest pięknie jak na razie i czuję, że to był dobry wybór!
Oh, jak ja Pani zazdroszczę! :) Texas to moje wymarzone miejsce *_* Niestety do mojego wyjazdu jeszcze 2 lata :(
OdpowiedzUsuńNauka języka angielskiego jak widać jest bardzo opłacalna. W moim przypadku doskonale sprawdza się aplikacja https://www.jezykiobce.pl/angielski/1120-angielski-gramatyka-aplikacja-mobilna.html za pomocą której już w bardzo zaawansowanym stopniu opanowałem gramatykę.
OdpowiedzUsuń