1. Bankowość.
Dla mnie bankowość w Stanach to jakieś nieporozumienie. Wydaje mi się, że Ameryka jest sto lat za Europą jeżeli chodzi o system bankowy. Wyobrażacie sobie, że przelew z jednego banku do drugiego zajmuje kilka dni? Stany to również ogromny kraj i w każdym stanie popularne są inne banki. Np. Bank teksański RBFCU którego byłam klientem ma oddziały i bankomaty tylko w Teksasie. Jeżeli potrzebujesz gotówki można ją wybrać z innego bankomatu, ale oznacza to również dodatkową prowizję za wypłatę, z mojego doświadczenia zazwyczaj było to między 1,75$ a 3$. Raz chciałam wypłacić pieniądze w bankomacie w klubie w Nowym Jorku, ale prowizja wynosiła 6$ (!!!), więc zrezygnowałam. Opowiem Wam sytuację jaką miałam podczas mojego roku au-pair. Po wyprowadzce do Teksasu nadal byłam klientem lokalnego banku z Virginii. Podczas płacenia za prawo jazdy w okienku ciągle odrzucało moją kartę. Panie poprosiły abym przyniosła gotówkę, więc ruszyłam na poszukiwania bankomatów. Znalazłam 3 w okolicy i z żadnego z nich nie mogłam wypłacić gotówki. Wróciłam do domu i zalogowałam się na konto i o mało nie dostałam zawału. Na moim koncie widniało 0,00 $ ! Wszystkie moje pieniądze zniknęły, a w mojej historii transakcji nie było nic! Zadzwoniłam więc do siedziby, ale nikt nie umiał mi pomóc przez telefon, bo jak stwierdzili "nie mogą zweryfikować moich danych osobowych i muszę udać się do najbliższej placówki". WTF? Najbliższa placówka znajdowała się w stanie Missisipi ok 12h jazdy autem od mojego miejsca zamieszkania. Dzwoniłam tam kilka dni, żeby ktokolwiek mi pomógł przez telefon. Nikt nie mógł. Więc wyobraźcie sobie, że moim jedynym rozwiązaniem było zapożyczyć się u hostów (bo przecież wszystkie moje pieniądze z konta zniknęły a ja w portfelu miałam może z 5$) i zabukowałam bilet do Atlanty (bo tam było najtaniej). Wyleciałam w piątek po południu a w sobotę miałam lot powrotny (przynajmniej zwiedziłam trochę Atlanty). Gdy dotarłam do placówki banku próbując rozwiązać problem okazało się, ŻE NIE POINFORMOWAŁAM BANKU O PODRÓŻY DO INNEGO STANU i zablokowali mi kartę ze względu na podejrzenie kradzieży. No czyż to nie absurd? Tak czy inaczej problem udało się rozwiązać, ale i tak musiałam czekać ok. 3-4 dni roboczych na odblokowanie konta oraz na nową kartę.
2. Kultura jazdy autem
...a raczej jej brak! Amerykanie w ogóle nie umieją poruszać się po drogach! Myślą, że skoro mają automaty to wszystko będzie automatycznie i nie muszą już myśleć (nie to co Tesla, która myśli za Ciebie ;) ). Jazda przez 3 mile po autostradzie z włączonym kierunkowskazem, skręcanie bez kierunkowskazu, trzymanie się blisko drugiego auta, wymuszanie pierwszeństwa, trąbienie bez potrzeby, jazda slalomem oraz nadmierna prędkość - to wszystko widzę na porządku dziennym. I może Wam się wydawać podczas czytania tego, że to coś normalnego, bo to ludzka rzecz. NIE. Prawo jazdy mam od 8 lat. Przez 6 lat jeździłam po polskich drogach i tego, co tu się wyprawia to w życiu nie widziałam. Uwierzcie mi na słowo, Amerykanie to tragiczni kierowcy, bezmyślni i ich działania nie mają żadnej logiki.
3. Drogi
Pozostając w temacie jazdy przyjrzyjmy się również amerykańskim drogom...
Przysłowiowy pain in the ass! Amerykańskie drogi są w ogóle nie oświetlone. I to nawet autostrady! Jak nie znosiłam jeździć w nocy w Polsce tak tutaj już totalnie! W miejscu gdzie mieszkam, a jest to teren górzysty drogi są bardzo kręte. Jest tu dużo leśnej zwierzyny w okolicy, wiec trzeba być naprawdę ostrożnym podczas jazdy w nocy, bo nie wiadomo kiedy coś wyskoczy na drogę. Nie wiem czy to ze względu na oszczędności, czy może Amerykanie uważają ze oświetlenie drogowe jest niepotrzebne, ale fakt jest taki, ze w nocy na drogach jest okropnie ciemno! Nie polecam! I co więcej byłam świadkiem kilka razy sytuacji, jadąc autostradą, gdzie zazwyczaj się jeździ z prędkością 55-65 mil na godzinę (ok. 88 - 104 km/h) widziałam pieszych!
4. Fałszywość.
Tak! Generalnie Amerykanie są mega otwartymi ludźmi z przyjaznym nastawieniem do innych i wyglądają na zawsze uśmiechniętych. I tak jest! Ale ale... za tym kryje się mały chochlik :) otóż są mili, ale nie są szczerzy. Nieważne, czy zrobisz coś dobrze czy źle, zawsze ci powiedzą "great job". Osoba, z którą ledwo się znasz i lubisz powita Cię następnym razem tekstem, że cieszy się, że Cię widzi. Ubierzesz się jak idiota, a powiedzą Ci, że pięknie wyglądasz. Poza tym oni bardzo się boją konfrontacji! Wiele razy jakiekolwiek dyskusje, ustalenia z host rodziną załatwiałam przez smsy! Też tak macie? Dla mnie to mega dziwne, bo osobiście uważam, że poważne tematy jednak trzeba obgadać a nie załatwić smsami...
Czy Wy również macie taką listę rzeczy, której nie możecie znieść w Stanach Zjednoczonych?
Następny post będzie o tym, co lubię i za czym będę tęsknić!
4. Fałszywość.
Tak! Generalnie Amerykanie są mega otwartymi ludźmi z przyjaznym nastawieniem do innych i wyglądają na zawsze uśmiechniętych. I tak jest! Ale ale... za tym kryje się mały chochlik :) otóż są mili, ale nie są szczerzy. Nieważne, czy zrobisz coś dobrze czy źle, zawsze ci powiedzą "great job". Osoba, z którą ledwo się znasz i lubisz powita Cię następnym razem tekstem, że cieszy się, że Cię widzi. Ubierzesz się jak idiota, a powiedzą Ci, że pięknie wyglądasz. Poza tym oni bardzo się boją konfrontacji! Wiele razy jakiekolwiek dyskusje, ustalenia z host rodziną załatwiałam przez smsy! Też tak macie? Dla mnie to mega dziwne, bo osobiście uważam, że poważne tematy jednak trzeba obgadać a nie załatwić smsami...
Czy Wy również macie taką listę rzeczy, której nie możecie znieść w Stanach Zjednoczonych?
Następny post będzie o tym, co lubię i za czym będę tęsknić!