Najbardziej wyczekiwane miejsce przeze mnie (zaraz po LA, ale niestety tamtym miastem się zawiodłam i miałam nadzieję, że to koniec rozczarowań i nie pomyliłam się!) - ROUTE 66 - najbardziej rozpoznawalna droga dzikiego zachodu, historyczna, łącząca Chicago i Los Angeles!
Miałyśmy kilka punków na mapie, które chciałyśmy odwiedzić, ale niestety trasa była tak długa, że nie byłyśmy w stanie tego zrobić! Jak ktoś się będzie wybierał na przejażdżkę tą drogą to polecam dopisać do listy takie miejsca, jak: Amboy (my tam byłyśmy), Seligman, Kingman, Hackberry, Truxton. Wszystkie te miejsca były po drodze z Los Angeles do Wielkiego Kanionu, bo tam się kierowałyśmy.
Następnie kierowałyśmy się w stronę Wielkiego Kanionu, znalazłyśmy najtańszy motel w Ash Fork - dosłownie po środku niczego, ale za jedną noc za 3 osoby zapłaciłyśmy niecałe 45$ !!!
Po drodze niestety część drogi 66 była zamknięta i musiałyśmy zrobić objazd i nie była to droga betonowa tylko tzw. off road haha! Jechałyśmy tamtędy z półtorej godziny, żadnych ludzi ani zwierząt dookoła, brak zasięgu, noc się zbliżała... modliłyśmy się, żeby ta droga się w końcu skończyła haha! Udało się!
Do hostelu dojechałyśmy bardzo późno, bo po północy, szybki prysznic i do łóżeczka, bo na drugi dzień jechałyśmy zobaczyć Wielki Kanion, Horseshoe Bend a później do parku Zion. Więcej w kolejnym poście! Zapraszam! ;)
Po drodze niestety część drogi 66 była zamknięta i musiałyśmy zrobić objazd i nie była to droga betonowa tylko tzw. off road haha! Jechałyśmy tamtędy z półtorej godziny, żadnych ludzi ani zwierząt dookoła, brak zasięgu, noc się zbliżała... modliłyśmy się, żeby ta droga się w końcu skończyła haha! Udało się!
Fantastyczna relacja, super zdjęcia, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuń