niedziela, 23 kwietnia 2017

Nie lubię USA!


1. Bankowość.


Dla mnie bankowość w Stanach to jakieś nieporozumienie. Wydaje mi się, że Ameryka jest sto lat za Europą jeżeli chodzi o system bankowy. Wyobrażacie sobie, że przelew z jednego banku do drugiego zajmuje kilka dni? Stany to również ogromny kraj i w każdym stanie popularne są inne banki. Np. Bank teksański RBFCU którego byłam klientem ma oddziały i bankomaty tylko w Teksasie. Jeżeli potrzebujesz gotówki można ją wybrać z innego bankomatu, ale oznacza to również dodatkową prowizję za wypłatę, z mojego doświadczenia zazwyczaj było to między 1,75$ a 3$. Raz chciałam wypłacić pieniądze w bankomacie w klubie w Nowym Jorku, ale prowizja wynosiła 6$ (!!!), więc zrezygnowałam. Opowiem Wam sytuację jaką miałam podczas mojego roku au-pair. Po wyprowadzce do Teksasu nadal byłam klientem lokalnego banku z Virginii. Podczas płacenia za prawo jazdy w okienku ciągle odrzucało moją kartę. Panie poprosiły abym przyniosła gotówkę, więc ruszyłam na poszukiwania bankomatów. Znalazłam 3 w okolicy i z żadnego z nich nie mogłam wypłacić gotówki. Wróciłam do domu i zalogowałam się na konto i o mało nie dostałam zawału. Na moim koncie widniało 0,00 $ ! Wszystkie moje pieniądze zniknęły, a w mojej historii transakcji nie było nic! Zadzwoniłam więc do siedziby, ale nikt nie umiał mi pomóc przez telefon, bo jak stwierdzili "nie mogą zweryfikować moich danych osobowych i muszę udać się do najbliższej placówki". WTF? Najbliższa placówka znajdowała się w stanie Missisipi ok 12h jazdy autem od mojego miejsca zamieszkania. Dzwoniłam tam kilka dni, żeby ktokolwiek mi pomógł przez telefon. Nikt nie mógł. Więc wyobraźcie sobie, że moim jedynym rozwiązaniem było zapożyczyć się u hostów (bo przecież wszystkie moje pieniądze z konta zniknęły a ja w portfelu miałam może z 5$) i zabukowałam bilet do Atlanty (bo tam było najtaniej). Wyleciałam w piątek po południu a w sobotę miałam lot powrotny (przynajmniej zwiedziłam trochę Atlanty). Gdy dotarłam do placówki banku próbując rozwiązać problem okazało się, ŻE NIE POINFORMOWAŁAM BANKU O PODRÓŻY DO INNEGO STANU i zablokowali mi kartę ze względu na podejrzenie kradzieży. No czyż to nie absurd? Tak czy inaczej problem udało się rozwiązać, ale i tak musiałam czekać ok. 3-4 dni roboczych na odblokowanie konta oraz na nową kartę.

2. Kultura jazdy autem


...a raczej jej brak! Amerykanie w ogóle nie umieją poruszać się po drogach! Myślą, że skoro mają automaty to wszystko będzie automatycznie i nie muszą już myśleć (nie to co Tesla, która myśli za Ciebie ;) ). Jazda przez 3 mile po autostradzie z włączonym kierunkowskazem, skręcanie bez kierunkowskazu, trzymanie się blisko drugiego auta, wymuszanie pierwszeństwa, trąbienie bez potrzeby, jazda slalomem oraz nadmierna prędkość - to wszystko widzę na porządku dziennym. I może Wam się wydawać podczas czytania tego, że to coś normalnego, bo to ludzka rzecz. NIE. Prawo jazdy mam od 8 lat. Przez 6 lat jeździłam po polskich drogach i tego, co tu się wyprawia to w życiu nie widziałam. Uwierzcie mi na słowo, Amerykanie to tragiczni kierowcy, bezmyślni i ich działania nie mają żadnej logiki. 

3. Drogi




Pozostając w temacie jazdy przyjrzyjmy się również amerykańskim drogom...

Przysłowiowy pain in the ass! Amerykańskie drogi są w ogóle nie oświetlone. I to nawet autostrady! Jak nie znosiłam jeździć w nocy w Polsce tak tutaj już totalnie! W miejscu gdzie mieszkam, a jest to teren górzysty drogi są bardzo kręte. Jest tu dużo leśnej zwierzyny w okolicy, wiec trzeba być naprawdę ostrożnym podczas jazdy w nocy, bo nie wiadomo kiedy coś wyskoczy na drogę. Nie wiem czy to ze względu na oszczędności, czy może Amerykanie uważają ze oświetlenie drogowe jest niepotrzebne, ale fakt jest taki, ze w nocy na drogach jest okropnie ciemno! Nie polecam! I co więcej byłam świadkiem kilka razy sytuacji, jadąc autostradą, gdzie zazwyczaj się jeździ z prędkością 55-65 mil na godzinę (ok. 88 - 104 km/h) widziałam pieszych! 

4. Fałszywość. 

Tak! Generalnie Amerykanie są mega otwartymi ludźmi z przyjaznym nastawieniem do innych i wyglądają na zawsze uśmiechniętych. I tak jest! Ale ale... za tym kryje się mały chochlik :) otóż są mili, ale nie są szczerzy. Nieważne, czy zrobisz coś dobrze czy źle, zawsze ci powiedzą "great job". Osoba, z którą ledwo się znasz i lubisz powita Cię następnym razem tekstem, że cieszy się, że Cię widzi. Ubierzesz się jak idiota, a powiedzą Ci, że pięknie wyglądasz. Poza tym oni bardzo się boją konfrontacji! Wiele razy jakiekolwiek dyskusje, ustalenia z host rodziną załatwiałam przez smsy! Też tak macie? Dla mnie to mega dziwne, bo osobiście uważam, że poważne tematy jednak trzeba obgadać a nie załatwić smsami... 

Czy Wy również macie taką listę rzeczy, której nie możecie znieść w Stanach Zjednoczonych?

Następny post będzie o tym, co lubię i za czym będę tęsknić! 

środa, 19 kwietnia 2017

Cechy idealnej host rodziny

hej! Dopadła mnie wena na pisanie haha! Chciałam poruszyć temat jak powinna wyglądać idealna rodzinka! Wszystko, co tu opiszę będzie oparte na moim doświadczeniu jako au-pair, które zdobywałam przez ostatni rok i 8 miesięcy. Aż trudno uwierzyć jak to szybko minęło! 
Do rzeczy! Jak wiadomo, żadna rodzina nie jest IDEALNA, ale w momencie rozpoczęcia aplikacji i poszukiwania rodziny można przyjrzeć się im bliżej i znaleźć taką, która choć trochę przypomina tę szablonową :) 

1. AUTO
Dostęp do auta to niesamowicie ważna rzecz. Wyobraźcie sobie wieś, 30 km od miasta, 15km od sklepu i nie macie dostępu do samochodu LUB rodzina wam go ogranicza? Przeżyłam to w Teksasie! O mało co nie skończyłam z depresją! Pamiętajcie, że pakujecie walizkę 32kg, zostawiacie w Polsce swoją rodzinę, znajomych, psa, kota, pracę, studia - całe wasze życie i z tą jedną walizeczką lecicie na drugą stronę kuli ziemskiej, żeby przeżyć coś wspaniałego. Jest takie powiedzenie: "don't settle for less". Więc dlaczego macie spędzić rok czy więcej na płaceniu za taksówki, ubery, jeżdżenie metrem czy autobusami (pragnę przypomnieć, że komunikacje miejskie w Stanach Zjednoczonych nie są tak rozwinięte jak w Polsce a ceny biletów są o wiele droższe. Przykładowo jeden przejazd w NYC kosztuje 2,75$. Przejazd ok. 30 minut w Waszyngtonie to koszt ok 4$. Wystarczy to pomnożyć przez ilość weekendów i BANG! hajs leci jak szalony!). Poza tym, a co jak macie gorączkę i boli Was gardło i nie możecie pojechać do apteki bo nie macie auta? A co jeśli hości zostawili Was na weekend i wzięli ze sobą całe jedzenie (z życia wzięte!) ? A co jeśli macie okres i nie możecie nawet pojechać do sklepu BO NIE MACIE AUTA? Niby mała rzecz, ale jak ważna! 

2. SWOBODA
Polacy są pełnoletni w momencie skończenia 18 lat. W Ameryce jest się dorosłym w wieku 21 lat. I ja rozumiem tzw. godzinę policyjną z jednej strony, ponieważ przylatujemy tu i hości są za nas odpowiedzialni, ale we wszystkim powinna być równowaga. Więc kiedy słyszę, że dorosła dziewczyna ma curfew w tygodniu do godziny 23 a w weekendy do 1 w nocy, to mnie krew jasna zalewa. Przyjeżdżamy tutaj, żeby odpowiedzialnie zajmować się ich dziećmi, ale jesteśmy też pracownikami, którzy mają prawo do prywatności, wolności i przede wszystkim spędzania naszego wolnego czasu jak chcemy. Przez cały okres mojej "kariery" jako au-pair nie miałam ustalonej godziny policyjnej. Ale jedno co robiłam, ZAWSZE mówiłam hostom gdzie jadę, gdzie idę i z kim. Dlaczego? Tak byłam nauczona w domu i na wypadek gdyby coś się stało, byłam spokojna, że ktoś wie gdzie jestem i gdzie mnie szukać. Czysty rozsądek :) 

3. SZACUNEK
Dzieci się na Was wydzierają, krzyczą, żebyście sobie wracały do Polski a Wasi hości nic? Grają cały dzień na tabletach, chowając się z nimi po kątach, a hości udają, że są zajęci czymś innym? A może dzieci Was biją i kopią, a hości rozkładają ręce i tłumaczą, że dzieci są zestresowane? Takie sytuacje zdarzają się baaaardzo często. Nie ukrywajmy, Amerykanie w większości przypadków nie chcą zajmować się swoimi dziećmi! Dlatego ktoś wymyślił program au-pair, aby dopomóc ociężałym rodzicom i zmniejszyć ich udrękę wychowywania dzieci! Brzmi okropnie, wiem. Ale to wszystko moje obserwacje. A widziałam i słyszałąm wiele. Ale ale! To, że my tu jesteśmy by POMÓC rodzinie a nie przejąć prowadzenie całej rodziny nie oznacza, że nie zasługujemy na szacunek. Pamiętajmy, że każdy człowiek niezależnie od innych czynników zasługuje na szacunek. Zwłaszcza kiedy weźmiemy pod uwagę, że to W NASZYCH RĘKACH JEST ŻYCIE I SZCZĘŚCIE dzieci naszej host rodziny. My karmimy te dzieci, wozimy do szkoły na zajęciach, zabieramy do lekarzy, dajemy leki gdy się źle czują, poświęcamy im naszą uwagę i czas oraz miłość. Czy okazywanie szacunku nam, osobom, które bardzo często zastępują tym dzieciom rodziców to dużo? Nie sądzę. Dlatego jeżeli taka sytuacja się pojawia, nie bójmy się rozmowy z nimi. Wiadomo, oni są naszymi szefami, ale na litość boską, jak słyszę na co dziewczyny się zgadzają i męczą się w rodzinie a później płaczą po nocach, jak są źle traktowane! Poważnie, Stany Zjednoczone to nie jest jedyne państwo na świecie. Ameryka nie jest wcale taka "awesome" jak ją przedstawiają. I poważnie, to jest ROK również dla nas, który powinien być pięknymi wspomnieniami a nie udręką! 

4. DOCENIANIE
Osobiście uważam, że au-pair i rodzice powinni stanowić jeden team. My dbamy o rodzinę, oni dbają o nas. Dlatego nie bójmy się dawać więcej od siebie i prosić o więcej od nich. Czemu? Bo na tym polega dobra współpraca. My robimy więcej dla rodziny, oni dla nas. Wszyscy zadowoleni! Wiecie, że nigdy nie powiedziałam NIE mojej rodzinie? Wiadomo wszystko w granicach rozsądku, ale kiedy oni mnie o coś proszą, wiem, że tego potrzebują i jestem zawsze chętna by pomóc, bo wiem, że moje zachowanie zostanie wynagrodzone. Jeżeli nie zostanie wynagrodzone? To znaczy, by dawać mniej. Może to zabrzmi brutalnie, ale przez ten rok czasu wiele może się wydarzyć.I jak stare porzekadło mówi daj palec, a wezmą całą rękę. I to się tu sprawdza :) Nie bójmy się również wyznaczać granic. Definicja au-pair mówi, że jesteśmy częścią rodziny i mieszkamy z host rodziną i opiekujemy się ich dziećmi. Nawet w umowie au-pair jest napisane, że nasze obowiązki dotyczą TYLKO wszystkiego co dotyczy dzieci. Karmienie psa, sprzątanie po hostach, odkurzanie całego domu, robienie zakupów - to nie są nasze obowiązki, choć wiele rodzin myśli inaczej i uważa, że sobie wzięło pomoc domową z innego kraju. Śmierdzi to trochę handlem ludźmi :) a tak poważnie - korona nam z głowy nie spadnie, jeśli wyrzucimy śmieci, które się przepełniły, albo nakarmimy psa, który sam się sobą nie zajmie. Przecież my też tu mieszkamy i przez rok czasu ten dom jest też nasz, więc dlaczego by o niego nie zadbać? Tak jak mówiłam, nie bójmy się dawać więcej, ale wszystko z rozsądkiem :)



Mam nadzieję, że choć trochę rozświetliło to temat wyboru rodziny. Pamiętajmy, że nie da się na samym skypie czy przez maile poznać potencjalnej przyszłej host rodziny. Najważniejsze to zadawać jak najwięcej pytań! A jeżeli już wybierzemy rodzinę i do niej pojedziemy na min. rok czasu - wszystko opierać o KOMUNIKACJĘ. Bez tego ani rusz :)



Powodzenia wszystkim w procesie wyboru swojej przyszłej host rodziny!


wtorek, 11 kwietnia 2017

Wycieczka do Nowego Jorku

Dzisiejszy post to połączenie dwóch moich wypadów do Nowego Jorku. Z uwagi na to, że mieszkam ok 2-2,5h jazdy autem do miasta chcę wykorzystać każdy wolny weekend na zwiedzanie i żeby zobaczyć jak najwięcej się da przed moim powrotem do domu.


Pierwszy przystanek na mapie Nowego Jorku - Times Square! Jedno z moich ulubionych miejsc! Pełno reklam dookoła, wysokie budynki i pełno ludzi! 








Kolejny punkt na mapie to ścieżka serialu "Plotkara". Podczas tej wycieczki udało nam się tylko odwiedzić miejsce, które w serialu było domem Sereny Van Der Woodsen :)



Uwielbiam nowojorskie metro! Jest stare, brudne i śmierdzi ale ma swój wyjątkowy klimat!



Metrem dojechałyśmy do wyjątkowego budynku - Flatiron Building. Ikona Nowego Jorku - prawdopodobnie najczęściej fotografowany budynek na świecie! Wygląda naprawdę nieziemsko i robi niesamowite wrażenie!




MÓJ ULUBIONY PUNKT NA MAPIE NOWEGO JORKU! Most Brookliński! Most łączy Manhattan i Brooklyn. Z mostu można podziwiać widok na panoramę Manhattanu. Przepięknie! 







Wieczorem udałyśmy się również z powrotem na Times Square, żeby podziwiać go nocą. Jest tam tak widno od reklam, że nie potrzebna lampa błyskowa ;) wspaniałe widoki! I jest tam niesamowicie głośno, auta, ludzie, reklamy, muzyka z barów, policja czy straż, trąbiące taksówki. 







Na drugi dzień zatrzymałyśmy się w Old Glory Park - po drugiej stronie rzeki Hudson w New Jersey. Z tego parku jest przepiękny widok na Manhattan <3 





Poniżej parkę fotek z Central Parku. Zawsze chciałam zrobić małą trasę śladami Kevina, który biedny zgubił się w Nowym Jorku. Znajdziecie na zdjęciach Hotel Plaza, w którym się zatrzymał :) 









"Mamo, tato, nie wracam!" :)



Poniżej fotki Manhattan Bridge, czyli mostu Manhattańskiego (o ile to się w ogóle tak odmienia). A dla fanów serialu Gossip Girl (Plotkara) w tym budynku mieszkała rodzinka Humphrey  :) 







wtorek, 4 kwietnia 2017

Rematch - aktualizacja

Niestety nie mogę zaktualizować wszystkich informacji odnośnie rodzin, które pojawiły się na moim profilu, ponieważ po tzw. zmatchowaniu się z ostateczną rodziną nie mam do nich dostępu. 
UDAŁO SIĘ! 
Po 10 dniach rematchu znalazłam rodzinkę! 
Byłam od krok od zmatchowania się z rodzinką z Yonkers, NY, bliźniaki 5-letnie chłopiec i dziewczynka. Wszystko już było ustalone, jednak mój profil był zablokowany przez dwie rodziny, dlatego zostawiliśmy finalizację matchu na następny dzień. Napisałam posta na stronie fb polskie au-pair w USA, że przeprowadzam się do Yonkers i szukam znajomych. Odezwała się do mnie jedna dziewczyna, która była u tej rodziny 3 tygodnie i ostrzegła mnie przed nimi! Długo rozmawiałyśmy przez telefon. Okazało się, że rodzina była w dwóch agencjach i teraz zaczęła poszukiwania z trzecią. Dużo negatywnych rzeczy mi powiedziała o nich, dlatego byłam załamana!!! Zostały mi 4 dni rematchu, ja nie miałam następnej rodziny, którą bym rozważała... szykowałam się do powrotu. 

Po ciężkiej nieprzespanej nocy, obudziłam się rano i zobaczyłam smsa od jakiejś kobiety, że są zainteresowani rozmową ze mną i jeżeli wstanę, to żebym się do nich odezwałam, to umówimy się na skype, ponieważ są na wakacjach w Australii i między nami jest jakieś 14h różnicy. Od razu po przeczytaniu tego smsa napisałam do niej, że co prawda dopiero wstałam, ale jestem gotowa na rozmowę. Skype był długi i rzekłabym - profesjonalny. Na drugi dzień umówiliśmy się na drugiego Skype i podjęliśmy decyzję, że chcemy współpracować :) !!! 

Rodzinka mieszka w stanie Nowy Jork -2h autem od Nowego Jorku. Zajmuję się teraz 15-letnią dziewczyną i 11-letnim chłopakiem. Mają też psa :) Rodzina jest IDEALNA! Jestem z nimi od 3 miesięcy i mam bardzo dużo swobody i niezależności. Hości są mega wyluzowani, nie mam żadnej godziny policyjnej, dostaję pieniądze za nadgodziny, mam auto do dyspozycji, płacą mi za paliwo, dostałam od nich kartę kredytową, którą płacę za wszystko co związane ze mną lub z dziećmi. 
Jestem szczęśliwa. Po tych perypetiach w Teksasie czuję, że w końcu odetchnęłam z ulgą i czuję się naprawdę swobodnie. Czuję tu dużo wolności, mam mało pracy ale za to dużo jeżdżę - to mój główny obowiązek. 

Następna notka będzie o moim weekendzie w Nowym Jorku! <3