sobota, 27 maja 2017

WAKACJE ŻYCIA part. 2 - Los Angeles

Najbardziej wyczekiwane miejsce do odwiedzenia! Kiedy byłam w procesie wybierania rodziny trzymałam kciuki i tylko wyczekiwałam, żeby mieć rodzinę z Los Angeles. JAK DOBRZE, ŻE SIĘ NIE UDAŁO!
Spodziewałam się fajerwerków po przyjeździe do LA. Niestety fajerwerków nie było. W zamian za to dostałam obraz nędzy! Los Angeles to okropnie zaniedbane miasto! Pełno śmieci na ulicach, ludzi bezdomnych - zwłaszcza na słynnej plaży Venice Beach i wszędzie śmierdzi takim specyficznym zapachem biedy. Jestem totalnie rozczarowana tym miejscem.

Z San Francisco wyjechałyśmy autem w stronę Los Angeles. Dojechałyśmy gdzieś ok. godziny 20-21 już niestety dobrze nie pamiętam. Droga zajmuje ok. 6h. A my jak to babeczki musiałyśmy się zatrzymać milion razy, a to Walmart a to kawa a to McDonald's a to siku - wiadomo jak to podróż :D
Po drodze miałyśmy okazję podziwiać takie widoki...  Film polecam obejrzeć w jakości HD!










Dojechałyśmy do wynajętego przez nas pokoju z aplikacją Airbnb szybciutko się ogarnęłyśmy i udałyśmy się do LACMA czyli Los Angeles County Museum of ART - prościej mówiąc słynne LAMPY :D o co chodzi? pokażę to w filmie, który na pewno większość z Was widziało -


Idąc tylko z parkingu do tego miejsca spotkałyśmy śpiących na ulicy ludzi. Przerażająco!







Na drugi dzień wyruszyłyśmy na dalsze zwiedzanie miasta. Pierwszy stop - WALK OF FAME czyli hollywoodzka aleja gwiazd. NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE LOS ANGELES.
Chciałabym, żeby to miejsce wyglądało jak na zdjęciach w internecie! W rzeczywistości wszędzie walają się śmieci, bezdomni grzebią po śmietnikach a cała okolica wygląda jak z gangsterskiego serialu o slumsach! Nie takiego upamiętniania wielkich gwiazd się spodziewałam. A w końcu to Hollywood HELOŁ!














Później przejechałyśmy do miejsca, które jest jednym z najczęściej fotografowanym miejscem w LA.






Później już było tylko lepiej - kierunek: Beverly Hills i Rodeo Drive! Coś pięknego!

















Wieczorem wybrałyśmy się na tzw. wisienkę na torcie, która również okazała się niczym szczególnym... Santa Monica, Malibu i Venice Beach.

Do Santa Monica pojechałyśmy głównie po zdjęcie z końcem drogi 66 oraz żeby poodpoczywać na deptaku i przy plaży. Widoczki niesamowite, szkoda tylko że okropnie wiało i przez to było zimno! Myślałam, że w Los Angeles jest zawsze gorąco, a tu taka niemiła niespodzianka!











A poniżej zdjęcia z Malibu, dojechałyśmy tylko na deptak - wszystko przez pogodę! Ale, ale! przejechałyśmy się znaną drogą California State Route 1 - trasa którą można przejechać np. z San Francisco do Los Angeles mając przez całą długość Ocean po prawej stronie! :)




Po Malibu koniecznie chciałyśmy pojechać na zachód słońca do Venice. Oto i zdjęcia!








VENICE SKATEPARK



PALMY W GRAFITTI












Zmarznięte po Venice Beach udałyśmy się do airbnb, żeby chociaż trochę nadrobić spania. :)
Na następny dzień przeznaczyłyśmy czas, aby podjechać i porobić sobie zdjęcia ze znakiem Hollywood. P.S. Nasze lokum było w Hollywood i kilka kroków dalej na górce widziałyśmy znak Hollywood :)







Dalsze przygody w kolejnym poście - jeden z moich ulubionych <3 ZAPRASZAM!

1 komentarz:

  1. I want to recommend you dynamics 365 for financials where you can found nice software for your firm. Read more at website.

    OdpowiedzUsuń