poniedziałek, 15 czerwca 2015

- Jadę do Ameryki. - Nie boisz się?

Hej!
Ostatnio mówiąc moim najbliższym znajomym, że wyjeżdżam do Stanów Zjednoczonych bardzo często słyszę pytanie:

-Nie boisz się?

Nie bardzo rozumiem, czego mam się bać?

Może samolotów?
Leciałam już kilka razy samolotami, co prawda po Europie, ale doświadczenie już jakieś mam. Wypadki? Katastrofy? Owszem zdarzają się i jest to przykre, jednakże latanie samolotami to jeden z bezpieczniejszych środków podróżowania.

Może, że mnie ktoś oszuka?
Wszystkie moje kroki w organizacji wyjazdu są kontrolowane. Mam podpisaną chyba jak dobrze pamiętam ośmiostronicową umowę z Agencją, wszystko jest regulowane przez Departament Stanu, wiem jak wygląda rodzina, wiem czym się zajmują, wiem, gdzie mieszkają, znam ich dokładny adres. 

A może, że mi się coś stanie?
No ale co? Nie należę do ludzi pechowych. Raz miałam złamaną nogę, 10 lat temu. Kiedyś bardzo chorowałam na gardło, teraz NIE PAMIĘTAM kiedy leżałam chora w łóżku. Fakt, choroby się nie wybiera. Ale co więcej może mi się stać w USA niż tu w Polsce? Przecież tu też równie dobrze może mi się coś przytrafić.

Być może też chodzi, że będę tam sama...
Ale jaka znowu sama? Czekają na mnie tam na miejscu dwie Polki, trzecia dojedzie o tydzień przede mną. Będę miała host rodzinkę koło siebie i wielu innych ludzi!

Wiecie co?
Jak słyszę to pytanie, to jestem wręcz dumna z siebie, że porwałam się na taki krok! I staje się jeszcze pewniejsza, że to co robię to BIG DEAL!  A jest to bardzo odważny krok - zostawić na rok czasu swoją rodzinę, swoje zwierzaki, swoich znajomych, przyjaciół, całe dotychczasowe życie. Ale to wszystko jest tego warte! Jakbym miała wymieniać plusy tego wyjazdu to zabrakłoby mi tu miejsca na blogu! :) 

I niech to motto biegnie tuż obok nas każdego dnia nowych wyzwań:

*** DO ODWAŻNYCH ŚWIAT NALEŻY ***

5 komentarzy:

  1. Właśnie w tym pytaniu chyba chodzi o to, czy nie boisz się zostawić całego życia w Polsce. Spakować najważniejsze rzeczy do 25 kg walizki i wylecieć w świat. Niby nie będziemy tam same - jest host rodzina, inne au pair. Ale na początku będziesz tam sama, zanim te wszystkie osoby staną Ci się naprawdę bliskie. Ale żeby zostać au pair trzeba być niezwykle odważnym, mieć jaja. I bardzo często będą negatywne komentarze o takim wyjeździe spowodowane zazdrością o tą odwagę i przyszłą przygodą. :)) Olać ludzi. Ci co są wartościowi nie będą zadawać durnych pytań i zazdrościć! Jak tam przygotowania do wylotu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już na początku daje się zauważyć zazdrość innych... ale cóż, każdy ma swoje 5 minut w życiu, każdy ma dostęp do takiego wyjazdu, wystarczy właśnie jak napisałaś - mieć jaja :)
      Ślęczę nad magisterką, jestem już przy końcówce. Czekam też na kuriera z wizą. Myślę nad prezentami dla host rodzinki :)

      Usuń
    2. Powodzenia na obronie :) A co do prezentów, to nie mam zielonego pojęcia co kupić takim dużym dzieciom. Dla młodszego może wiersze Juliana Tuwima po angielsku?

      Usuń
  2. Ja raczej nie rozglaszałam tego wśród rodziny i znajomych ale roznioslo się pocztą pantoflową. Ci bardziej ogarnięci kibicują mi z całego serca, Ci mniej ogarnięci pytają NA CO CI TO ?!
    Dużo głupich uwag, że sobie wymyślilam coś co na pewno wcale nie będzie takie fajne. Odpowiadam - może będzie , może nie będzie, chcę się przekonać! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba dopiero teraz widzę jaką jestem szczęściarą, że rodzina i przyjaciele nie zadają mi takich pytań :D. Przypuszczam, że niektórzy pytali Cię o to, bo samo stwierdzenie: "wyjeżdżam na rok do USA" może brzmieć trochę nierealnie. Z drugiej strony myślę, że te pytania najczęściej zadawane są przez ludzi, których własny strach sparaliżowałby na tyle, żeby zostać w Polsce i nie spełniać marzeń, jeżeli te marzenia wiązałyby się ze zmianą życia o 180 stopni :).

    OdpowiedzUsuń